tel. (+44) 0161 627 5872
Unit 29
Booth House
Featherstall Road South
Oldham
OL9 7TQ
POLITYKA PRYWATNOŚCI
REGULAMIN
2019-2021 © Wszelkie prawa zastrzeżone | www.radiotop.com.pl
WIADOMOŚCI
POGODA
RADIO
RAMÓWKA
HIT NA HIT
TOP40.PL
MAPA RADIA
REKLAMA
Na 24 godziny zniknęły polskie portale internetowe, telewizje i radia, a okładki gazet pokryły się czernią. Dlaczego znakomita większość konkurujących na co dzień mediów zdecydowała się na krok, który nigdy nie miał w Polsce miejsca? Usłyszeliśmy głosy dobiegające z obozu władzy, wedle których media chcą unikać płacenia podatków, nie zamierzają finansować obciążonej koronawirusem ochrony zdrowia, a w dodatku nie zależy mediom na odnowie polskich zabytków. To oczywiście kłamstwo. Rządowi nie chodzi o pieniądze. Chodzi jedynie o to, żeby osłabić niezależne i wolne media, tak by nie mogły w Państwa imieniu patrzeć władzy na ręce.
Rząd Zjednoczonej Prawicy od dłuższego czasu ostrzy sobie zęby na niezależne media. Po podporządkowaniu TVP oraz Polskiego Radia i przekształceniu ich w propagandowe tuby, władzę wciąż uwiera to, że dziennikarze mediów niezależnych potrafią ujawniać niewygodne dla rządu informacje i skandale obciążające prominentnych polityków PiS. Że starają się rzetelnie wykonywać swą pracę: patrzeć władzy na ręce.
Rząd szacuje, że z nowego podatku zebrałby ok. 800 mln zł rocznie. Do Narodowego Funduszu Zdrowia ma trafić połowa. Czy to dużo? Niespecjalnie. Przychody tej instytucji planowane na ten rok to blisko 105 mld zł, a zatem podatek od mediów przysporzy NFZ niespełna 0,5 proc. budżetu.
To pieniądze, które w żaden sposób nie wpłyną na poprawę sytuacji w ochronie zdrowia. W ostatniej dekadzie wpływy do NFZ regularnie rosną z szybkością kilku miliardów rocznie. Nie zmieniło to zasadniczo oblicza polskich szpitali. I te 400 mln zł zabrane mediom też nic nie zmieni.
Te niewielkie w skali NFZ pieniądze są za to gigantycznymi kwotami dla mediów. Bo redakcje są drastycznie osłabione pandemią, dystrybucja gwałtownie spadła, a wpływy reklamowe gwałtownie się skurczyły. Dlatego właśnie podatek medialny może dobić niektóre redakcje.
Przeznaczenie części środków z podatku medialnego na NFZ to propagandowy wybieg, który ma nastawić opinię publiczną przeciwko dziennikarzom. Prawda jest jednak taka, że media nie uchylają się od pomocy ochronie zdrowia. Empatia wpisana jest w nasz zawód, a naszą misją jest pomaganie ludziom. Przy wielu polskich redakcjach działają fundacje, które pomagają potrzebującym. Działają Fundacja „Faktu”, Fundacja TVN czy Fundacja Polsatu. Nas nie trzeba zmuszać do solidarności.
Gdy rząd potrzebował pomocy w promocji szczepień przeciwko COVID-19, większość prywatnych mediów wyemitowała je za darmo. Za to samo media jawnie wspierające PiS wystawiły mu faktury!
I tu przechodzimy do jednego z ukrytych celów podatku medialnego. Część pieniędzy zabranych mediom niezależnym — więcej niż co trzecia złotówka — za pośrednictwem rządu trafi właśnie do mediów wspierających PiS. A zatem pieniądze zarobione przez media patrzące władzy na ręce, trafią w ręce propagandystów rządu.
Na tym polega groteska tego projektu. I taki jest jego rzeczywisty cel: osłabić media niezależne i zmusić je do finansowania propagandy — niemal 300 mln zł rocznie trafiłoby do mediów sprzyjających władzy.
Firmy medialne, takie jak koncern Ringier Axel Springer Polska — wydawca m.in. Onetu — płacą normalne podatki w Polsce. Płacą VAT i CIT, opłaty emisyjne, za koncesje, częstotliwości i decyzje rezerwacyjne, także opłaty VOD.
Rząd przekonuje, że część pieniędzy z podatku medialnego zostanie przeznaczona na remonty zabytków. To szczytny cel, który media wielokrotnie popieraja z pełnym przekonaniem. Tyle że już płacą do budżetu państwa podatki, z których minister kultury m.in. remontuje zabytki. Choćby dworek należący do prezesa Orlenu Daniela Obajtka.
Także z Państwa i podatków mediów finansowane są „dzieła” o. Tadeusza Rydzyka, którego media nowego podatku nie zapłacą. Trudno jest oszacować, ile setek milionów poszło już z rządu do Torunia, ale na pewno są to kwoty, które nawet NFZ by w swym budżecie zauważył.
Sprzeciw wobec podatku medialnego nie wynika z tego, że media nie chcą płacić podatków. Podatki są płacone, i media chcą je płacić nadal, na uczciwych zasadach.
Tymczasem podatek medialny to dodatkowa dolegliwość od władzy. Jest tak przebiegle zagmatwany i selektywny, by uderzyć akurat w te media, które PiS uznaje za wrogie, przy czym PiS uznaje za wrogie wszystkie media, które nie uprawiają prorządowej, bezkrytycznej propagandy. Dlatego też do protestu przyłączyły się redakcje, które nie będą objęte podatkiem, bo na reklamach zarabiają zbyt mało, albo mają zupełnie inny model finansowania — choćby internetowe zbiórki. One nie protestują przeciwko opłacie, która ich nie dotyczy. One rozumieją, że gra się toczy o zupełnie inną stawkę.
Nikt do tej pory nie wymyślił lepszego sposobu niż finansowanie mediów z reklam i opłat od użytkowników. Media z bezpłatnymi treściami, są w zasadzie w całości finansowane z reklam. To prawda, że w różnych badaniach często Państwo na te reklamy narzekają. Media staraja się, żeby były jak najmniej dolegliwe, ale są jedynym sposobem na to, żebyśmy mogli przeczytać, posłuchać będące wynikiem wielu dni, a czasem nawet tygodni pracy, teksty czy audycje.
Nie ma w tym żadnego drugiego dna — reklamy tysięcy produktów i usług, które widzimy czy słyszymy, pozwalają utrzymać dziennikarzy, całą technologię i wszystkich pracowników firm z branży mediów. Są gwarancją, że będą mieć środki na rozwój i inwestycje, bez których niestety giną.
Ale trzeba pamiętać, że rynek reklamy jest w niemałym stopniu opanowany przez zależne od władzy spółki Skarbu Państwa. Orlen, Lotos, PGNiG, bank PKO, spółki energetyczne jak Tauron czy Energa dysponują ogromnymi budżetami reklamowymi. A to kapitał kontrolowany przez władzę i nie zawsze musi płynąć do wszystkich mediów. Może płynąć na przykład tylko do tych, które rządowi sprzyjają.
Do tego władza finansuje propagandę w TVP i Polskim Radiu, przeznaczając na ten cel 2 mld zł rocznie — z podatków, które płacą i Państwo, i media.
Rząd ma jeszcze jeden argument. Przekonuje, że najbardziej zależy mu na opodatkowaniu globalnych cyfrowych gigantów, takich jak Google czy Facebook. Ale z tego projektu nic takiego nie wynika. Obecne wyliczenia pokazują, że te firmy — tłuste koty internetowej globalizacji — zapłaciłyby najwyżej 100 mln zł z zapowiadanych 800 mln zł podatku. Pozostałe 700 mln zł zostanie zabrane firmom tu, w Polsce, a nie w Kalifornii. Podatek medialny uderzy w polskie media, zatrudniające polskich dziennikarzy i zajmujące się polskimi sprawami.
Nad opodatkowaniem cyfrowych gigantów głowią się na całym świecie najpotężniejsze ekonomiczne umysły. Swoje pomysły przedstawia Unia Europejska, coraz więcej mówi się o nich także w USA. Polski rząd sprytnie wchodzi w tę opowieść, ale dobrze rozumie, że w pojedynkę z Google lub Facebookiem sobie nie poradzi. Te firmy można skutecznie opodatkować tylko za pomocą globalnego porozumienia z UE i USA na czele.
Przedstawiciele obozu władzy twierdzą, że w krajach Unii podatek medialny jest standardem. To nieprawda. Nie ma w krajach UE specjalnego podatku od mediów tradycyjnych - czy to cyfrowych, czy drukowanych – opierających swoją działalność na pracy dziennikarzy, którzy tworzą treści, piszą artykuły, kręcą wideo, nagrywają audycje.
Działalność dziennikarska generuje ogromne koszty, ale nie da się inaczej tworzyć wiarygodnego medium i patrzeć na ręce władzy. Siłą rzeczy media te zatrudniają pracowników w danym kraju i także w danym kraju płacą podatki, nawet jeśli centrala firmy i jej właściciele z tego kraju nie pochodzą. Google czy Facebook nie tworzą własnych treści. Nie są mediami, żyją z treści wygenerowanych przez kogoś innego: przez media, przez inne firmy, przez prywatne osoby, przez samych użytkowników. Jako globalne korporacje podatki płacą tam, gdzie im się to najbardziej opłaca, ale niekoniecznie tam, gdzie generują przychód.
Kraje Unii, które wprowadzają podatek cyfrowy, chcą właśnie zmusić internetowe giganty do zapłacenia jakiegokolwiek podatku. We Francji każda firma internetowa, która osiąga przychód wyższy niż 750 mln euro rocznie, z którego co najmniej 25 mln euro zostało wygenerowane nad Sekwaną, ma zapłacić 3-proc. podatek. Opłata dotyka ok. 30 dużych międzynarodowych firm: Google, Facebooka, Microsoftu, Amazona. Nie dotyka francuskich mediów.
Podobny podatek wprowadziła także Austria, przyjmując te same progi, ale zakładając wyższą stawkę: 5 proc. Znów: media austriackie nie płacą tego podatku.
A jak to będzie wyglądać w Polsce? Paradoksalnie, poprzez podatek medialny rząd faworyzuje globalne serwisy internetowe, które nie inwestują w tworzenie polskich, lokalnych treści kosztem firm medialnych, które w Polsce inwestują najwięcej.
Dlatego, kiedy rząd przekonuje, że chodzi o należne państwu pieniądze od cyfrowych gigantów, to nie jest to prawda. Chodzi o uderzenie w polskie media. Chodzi o doprowadzenie do sytuacji, w której zaczną one sprzyjać władzy albo zostaną tak bardzo osłabione, aby mógł je kupić Orlen lub inna spółka zależna od władzy.
O proteście zrobiło się już głośno na całym świecie. Teraz głos zabrały organizacje pozarządowe.
"Nie ma prawa do informacji, kiedy ogranicza się jej rozpowszechnianie. Dlatego wyrażamy naszą solidarność z dziennikarzami i dziennikarkami, których działalność może zostać znacząco ograniczona na skutek wprowadzenia tzw. podatku medialnego" - czytamy w ich oświadczeniu.
"Nasza misja jest zbieżna z tą, którą realizują media. Pełnią one istotną rolę w kontrolowaniu władz publicznych, pozyskują informacje o tym jak politycy i urzędnicy wykonują swoje funkcje i jak wydawane są nasze pieniądze. Kontekst nałożenia tzw. podatku medialnego jest dla nas oczywisty. Chodzi o to, by tę funkcję kontrolną ograniczyć, a w rezultacie by obywatele i obywatelki miały mniejszy dostęp do informacji o sprawach publicznych" - uważają sygnatariusze.
Pod listem podpisały się takie organizacje jak Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Amnesty International Polska, Sieć Obywatelska - Watchdog Polska, fundacja Panoptykon czy fundacja ePaństwo.
Płatności Grupy Polsat za 2019 r. na rzecz państwa wyniosły 970 mln zł - wynika ze sprawozdania grupy na temat informacji niefinansowych za rok 2019. To ostatnie dostępne dane (nie uwzględniające spółki Netia).
"
970 mln zł – wyniosły płatności na rzecz państwa Grupy Polsat za 2019 r.
Główny akcjonariusz Grupy Polsat Zygmunt Solorz i Grupa Polsat przeznaczyli już około 50 milionów złotych na wsparcie społeczeństwa i służby zdrowia podczas walki z pandemią koronawirusa. Grupa Polsat, w tym Cyfrowy Polsat, od początku trwania epidemii podjęła szereg inicjatyw prospołecznych oraz udogodnień dla klientów.
Wśród dotychczasowych udogodnień oraz działań charytatywnych, które Grupa Polsat zrealizowała w ramach społecznej akcji #zostańwdomu i walki z epidemią, znalazły się:
Komentarze
Kręci Nas Muzyka